wtorek, 13 grudnia 2011

Oceansize


Australia mnie lubi.
Zdecydowanie.
Ja też lubię Australię, w sumie...

Na australijskim Red Bubble, molochu nie do ogarnięcia (zdjęcia, grafiki, t-shirty, mydło, powidło, pachnidło), sprzedałem właśnie kalendarz z trzynastoma swoimi czarno-białymi fotomanipulacjami. Niby nic, a cieszy. Wybrałem ulubione, głównie ze szczudlarzami, ale z myślą, że sam kupię i powieszę na ścianie w kuchni.

Fajnie to zorganizowali, bo można sobie samemu skompletować ilustracje poszczególnych miesięcy z prac, które się wystawiło. Do tej pory wrzuciłem tam ponad 100 zdjęć. Byłoby ich pewnie więcej, ale trzeba wstawiać duże pliki, a nie zawsze mam na to czas i nie zawsze też mi się chce.

Ślęczałem nad wyborem ponad godzinę (łatwo nie było), złożyłem zamówienie, ale nie kupiłem, bo nie miałem wtedy kasy. No i tak tygodnie mijają, a ja nadal się zastanawiam, czy jest sens płacić za własne prace. Nie są to co prawda wielkie pieniądze, w przeliczeniu na nasze trochę ponad stówę, chyba jednak będę wolał wydać je na inne przyjemności.

W zeszłym roku napisała do mnie pewna Australijka, której niezwykle spodobało się zdjęcie stópki naszej Niny. Do tego stopnia, że zdecydowała się wydać kilkaset dolarów na duży wydruk, który wisi teraz w pokoju jej córki. Jak pisałem, Australia mnie lubi.

Kilka miesięcy temu miałem publikację w kanadyjskim miesięczniku "Adore Noir" poświęconym - jak sama nazwa wskazuje - fotografii czarno-białej. Było zdjęcie na okładce (widoczne u góry), było kilkanaście prac w środku, był też nawet dość wyczerpujący wywiad. Nie spodziewałem się po tym jakiegoś szczególnego odzewu, tymczasem efekty pokazania się w gazecie przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Sprzedałem dwa duże printy do Stanów, później jeden do Kanady, a właśnie przed chwilą wróciłem ze Słupska, skąd wysłałem cztery średnie kwadraty do Australii. Kto by pomyślał?

Muzycznie nie będzie niestety australijsko, bo jedyne co mi przychodzi do głowy, to AC/DC. Ewentualnie Be'lakor, ale już go tu udostępniałem. Jak tylko ukaże się ich nowa płyta, na pewno nie omieszkam o niej wspomnieć, a póki co moja ostatnia obsesja - Oceansize. Myślałem, że to mało znany zespół, ale po tym jak wrzuciłem na FB linka z ich teledyskiem, zmieniłem zdanie. Kawał dobrego, rockowego grania.

Oceansize - Everyone into Position (2005)


Oceansize - Everyone into Position 2005 part1
Oceansize - Everyone into Position 2005 part2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz